Chciałabym opowiedzieć trochę więcej o jednej z perspektyw, sposobów patrzenia na zjawisko „choroby” (lub też jedną z grup przypadków choroby, którą spotykam u klientów, w swoim życiu i w literaturze). Sądzę, że perspektyw czy dynamik stojących za chorobą jest więcej (gdy pomyśli się choćby o chorujących na śmiertelny nowotwór kilkuletnich dzieciach…).
W tej perspektywie u dorosłego choroba chroniczna/gwałtowna i odczuwana jako zagrożenie życia lub mobilności i swobodnego życia… może być przedstawiana jako:
konflikt dwóch energii – starej i nowej (ujęcie szamańskie i jungowskie/Mindellowskie)
– czyli tej energii, która żyje jak dawniej i tej, która chce czegoś zupełnie nowego w przejawieniu się przez nasze życie…. Ta druga energia to część nas, która była w naszym życiu zbyt długo oddzielona, nierozpoznana, poza naszą tożsamością. Czasem jest ona potrzebna na nowej drodze, aby otworzyć nowy rozdział i zamieniła się w symptom chorobowy. Czasami ta nowa energia, która powoduje konflikt odzywała się w nas za pomocą sygnałów nie tylko w ciele. Czasem poprzez emocje lub sytuacje życiowe.
Niewidziane, niesłyszane energie były już wcześniej.
Ta nowa energia wygląda dla chorego tak, jakby wkradała się do ciała i stawała się czymś, co nam się przydarza i nie jest nasze. W naszym postrzeganiu jest sprawcą i przyczyną nieszczęścia, lęku i zagubienia. A my jej ofiarą.
Podczas gdy medycyna mówi o WALCE z chorobą i broniącym się przed nią ciele, w ujęciu szamańskim chorobę traktuje się jako część naszego wyłaniającego „nowego ja”. Niestety to „nowe ja” niezawsze, a przeważnie bardzo rzadko jest zbieżne z tym, jak byśmy chcieli żyć i funkcjonować w świecie.
Takie doświadczenie bólu i zmian w ciele to informacje, które potrzebujemy z zaciekawieniem poeksplorować, poznać, zidentyfikować i w odpowiednim tempie zintegrować.
Brzmi ładnie w teorii, ale w praktyce eksplorację poprzedza żałoba za starym zdrowym życiem, depresja i bezsilność, złość.
Choroba to znak naszej Duszy/ nieświadomości/ Istoty Potencjału, która mówi nam, nie idąc na kompromisy, że już najwyższy czas na głęboką zmianę na poziomie tożsamości, a tym samym podejmowanych decyzji i wybieranych strategii na szczęście i rozwój.
Taka zmiana nie dotyczy zadania do wykonania, robienia czegoś inaczej, projektu do domknięcia. To jest zmiana Ja, która się zadziewa na najgłębszych poziomach stałej tożsamości.
Zmiana jest szczególnie trudna, gdy kochaliśmy naszą przedchorobową tożsamość, życie, relacje, sposoby osiągania przyjemności i radzenia sobie z przeszkodami. Tę grę w życie już mieliśmy opanowaną i nagle BUM – pojawia się choroba. A… choroba poza naszą wolą zmienia nagle nurt naszej rzeki i… nie wiemy dokąd płyniemy, nienawidzimy choroby i doświadczeń z ciała, jakie nam serwuje, ograniczeń, w które nas wrzuca. To jest mocne Hiobowe „dlaczego ja” i niezgoda na zmianę. I ta niezgoda też jest ważna.
Droga akceptacji zmiany i poddania się zmianie bywa długa i konstruktywnie przeprowadzona ostatecznie może doprowadzić nas do punktu pokory i poddania się temu, co jest poza naszą kontrolą.
Poddani zaczynamy słuchać ciała i doświadczeń w ciele i dostosowywać się do nich.
Wtedy też pojawia się przebłysk głębszej przemiany – alchemii – i powoli budzi się nowa tożsamość.
W poddaniu się chorobie jest ogromna moc samopoznania.
Choroba i ból uczą nas nowego tańca z życiem. Dlatego śmierć i energię zagrażające życiu nazywa się Sprzymierzeńcami, którzy pozwalają nam szukać na nowo coraz większej mocy w sobie i swoim życiu. Budzą nas do życia na nowo.* To trochę tak, jakby powiedziano nam, że został nam rok życia. To tak, jakby zmieniono nam scenerię najbliższego otoczenia, czyli naszego wehikułu na tej planecie, i rzucono nam wyzwanie „a jak poradzisz sobie w takich warunkach?”.
Takie wyzwania to piękne momenty, w których z biegiem czasu… potencjalnie możemy odnaleźć się na nowo albo odkryć diamenty naszej istoty, których nigdy nie byliśmy świadomi. Te wyzwania mogą zmienić nasz światopogląd i pomóc w postrzeganiu świata w zupełnie nowy sposób.
Często jest to samotna droga… Samotne jest doświadczenie choroby i nieuniknionej straty zdrowia i tego, jak było przed chorobą. Tylko Ty jesteś w swojej skórze… Samotne jest doświadczanie zbuntowanego ciała poza kontrolą. Wiedzą to tylko ci, którzy mają już takie doświadczenie za sobą/doświadczają tego teraz. Jeśli to ważne dla Ciebie, mam to doświadczenie i ja.
Zapraszam do kontaktu, jeśli „mierzysz się” z chorobą, bólem, śmiertelnością. Będę zaszczycona móc Ci towarzyszyć w drodze odkrywania Twojego nowego Ja i tego, czym życie chce być dla Ciebie w nowym rozdziale Twojego życia. W takiej drodze być może będzie potrzebnych kilka spotkań, być może dłuższy proces spotykania się w Twojej nowej drodze… w której będę Ci towarzyszyć w odzieraniu Twojej świadomości z kolejnych warstw tematów, schematów i wychodzenia z niespodzianych zakrętów. Na początku drogi możemy ustalić jak często i w jaki sposób będziemy się spotykać.
Mogę się z Tobą spotkać online lub w gabinecie na żywo (Mokotów, Warszawa), gdzie w przyjaznej przestrzeni poprzez rozmowę, medytacje i intuicyjne pogłębianie emocji, ciała i przekonań, będziemy odkrywać źródła i drogowskazy. Twoje diamenty w ciemności choroby. Celem spotkań jest Twoje doświadczenie wglądu, zmiany, zrozumienia. W Twoim tempie.
Co ważne – takie podejście wsparcia w chorobie na sesjach ze mną, nie oznacza odstąpienia od leczenia medycznego, pozwala je uzupełnić i eksplorować doświadczenie choroby i psychiczną stronę schorzenia.
Ps.: W temacie powyżej… Dzisiaj zatrzymał mnie ten trailer, myślę, że wybiorę się do kina na ten film: https://youtu.be/7gn6BLmo5Zw
* Więcej o śmierci jako Sprzymierzeńcu, który pozwala odzyskać moc, można przeczytać np. w „Podróży do Ixtlan” Castanedy. W tym ujęciu śmierć i/lub destrukcyjna energia zmuszają nas do znalezienia tańca, który pozwoli iść do życia i znaleźć swoją realizację. Nie dają wyboru. Gdy znajdzie się taniec i zacznie się tańczyć, śmierć/ destrukcyjna siła oddala się.