„Małżeństwo, a nawet wspólne życie z drugą osobą, różni się od innych związków. Kiedy dwie osoby – obojętnie czy tej samej, czy odmiennej płci – żyją razem, to u każdej z nich rodzą się pewne oczekiwania związane z drugą stroną, intymny charakter takiego związku rozbudza od dawna istniejącą, ale uśpioną tęsknotę za bezwarunkową miłością, lojalnością i poparciem. Dlatego też partnerzy zobowiązują się – albo otwarcie, składając przysięgę małżeńską, albo pośrednio – do wzajemnego zaspokojenia tych głęboko tkwiących potrzeb. Te pragnienia i oczekiwania nadają znaczenie wszystkiemu, co robi partner.
Siła uczuć i oczekiwań, głęboka zależność oraz odgrywające kluczową rolę, często arbitralnie przyjmowane, symboliczne znaczenia, które partnerzy przypisują nawzajem swoim poczynaniom, powodują, że są nad wyraz skłonni błędnie interpretować działania drugiej strony. Kiedy dochodzi do konfliktów, będących często wynikiem nieumiejętności porozumienia się, partnerzy, zamiast starać się postrzegać konflikt jako problem, który można rozwiązać, zaczynają się wzajemnie obwiniać. W miarę narastania trudności we współżyciu, piętrzenia się, nieporozumień i coraz częstszego okazywania niechęci, a nawet wrogości, partnerzy przestają dostrzegać pozytywne strony łączącego ich związku – możliwość znalezienia oparcia w drugiej osobie, podzielenia się swoimi przeżyciami, wspólnego tworzenia rodziny. Na koniec mogą zwątpić w sens dalszego podtrzymywania istnienia takiego związku i w ten sposób zaprzepaścić szansę rozplątania krępujących wzajemne zrozumienie.”
„Miłość nie wystarczy. Jak rozwiązywać nieporozumienia i konflikty małżeńskie” (i nie tylko) – Aaron T.Beck
(Dostępna w wersji papierowej i online między innymi na Legimi).
Jeśli interesuje Cię temat Twoich relacji i wyzwań wokół nich – zachęcam Cię do lektury tej książki Aarona Becka. Otwiera oczy i poszerza spojrzenie na konflikt relacyjny. Pozwala wypaść z koleiny zranienia, jeśli tylko jest się na to otwartym/ą. Ale i pozwala zobaczyć, co nie grało, gdzie można inaczej w przyszłości, nawet jeśli decydujemy się na rozstanie.
Dla osób, które czytają ten post i same pracują z klientami / pacjentami wklejam polecenia, które sama ostatnio otrzymałam, za co jestem bardzo wdzięczna – ostatnia fota.
Sprawdź, czy któreś z poniższych zdań rezonuje z Tobą:
Tato, tak wcześnie odszedłeś z tego świata…
Tato, dlaczego zostawiłeś Mamę?
Tato, jak mogłeś to znosić i nie rozstałeś się z Mamą dla swojego dobra?
Tato, dlaczego zakochałeś się w innej kobiecie i nas zostawiłeś?
Mamo, dlaczego nigdy nie odeszłaś i zostałaś w tej trudnej relacji?
Mamo, jak mogłaś to znosić?
Mamo, tak szybko zostawiłaś Tatę samego na tym świecie…
Mamo, dlaczego wybrałaś nową rodzinę?
Jeśli któreś z tych zdań coś w Tobie budzi i jednocześnie czujesz niedopełnienie w obszarze swoich obecnych relacji intymnych, zachęcam Cię do pracy w obszarze rodowym poprzez ustawienia.
Twoi Rodzice i pole Przodkiń i Przodków niosą wiele historii (Ustawienia indywidualne mogą pomóc). Urwane, nagle przerwane relacje, wczesne śmierci, długie wdowieństwo i bolesna samotność, niezgoda na długo trwające nieszczęśliwe małżeństwo Rodziców u dzieci, zdrady i rozstania Rodziców i powiązane z tymi obszarami dynamiki – mogą się wiązać z Twoimi trudnościami relacyjnymi.
A jedno i drugie często wynikać może z:
– bolesnych tragedii przodkiń i przodków z dalszych pokoleń
– historii z pamięci Twojej Duszy, które potrzebują ukojenia.
CELE SAMOUZDRAWIANIA
To są tematy ważne, trudne, bolesne, ale warte zgłębiania i uzdrawiania dla budowania i odzyskiwania:
– własnej elastyczności wyboru w obszarze związków
– wolności i gotowości do bliskości
– uczucia, że mogę wszystko, czego pragnie moje serce, a miłość dobra i spokojna jest dla mnie możliwa
– wyboru adekwatnego do tu i teraz, bez filtrów z dawnych historii w naszym polu, z miejsca serca mocy, nie „ciała bolesnego”.
Zdjęcia: Priscilla du Preez, Aaron Andrew Ang, Danie Franco (unsplash.com)
Bycie w sercu oznacza wejście w portal, który łączy ze wszystkimi wersjami siebie we wszystkich wymiarach. To portal do całego wszechświata. Dosłownie.
Serce jest portalem. Dosłownie.
Bicie serca synchronizuje nas z pulsem wszechświata. Wrzuca nas w harmonię ze wszystkim co jest. Z pulsem wszechświata.
To nie jest o byciu dobrym, złym, świetlistym czy ciemnym. To jest o połączeniu.
Jest to stan przepiękny, ale nie jest możliwy do wymuszenia czy włączenia zgodnie z naszą wolą. Jednocześnie może być zbyt trudny dla tych wewnętrznych części nas, które lubią żyć w swoim rytmie. Tych części nas, które eksplorowały i uczyły się się nadawania rytmu, rozdzielenia, ciemności i chaosu. Dla tych części nas, które potrzebowały eksplorować i są jeszcze w eksploracji poprzez idee, doświadczenie, doznawanie ciemności i rozdzielenia.
Wchodzenie w rytm serca jest o decyzji, ale w rytmie serca nie zmusimy naszych ciemnych, chaotycznych, eksplorujących części do zamilknięcia czy zniknięcia.
Gdy jest się poza rytmem serca, trudno wyobrazić sobie, jak to jest. A gdy jest się w nim naprzemiennie, nie zawsze wybiera się serce.
Gdy jednak życie miota Cię między światło a cień, między dobro i zło, między chaos i porządek, między zdrowie i autodestrukcję, GDY TĘSKNISZ ZA HARMONIĄ, wracaj do serca.
W rytmie serca nie patrzysz na ludzi wybierających inny rytm z wyższością. W rytmie serca czujesz czułość do swoich słabości i kroków w tył.
Gdy nie jesteś w sercu, możesz tego nie wiedzieć. Tak samo jak daltonista nie wie, jak to jest widzieć świat kolorowo.
GDY JEST ZBYT TRUDNO, WRACAJ DO SERCA.
a także…
BĄDŹ ŁASKAWY_A DLA SIEBIE, GDY UCIEKASZ OD SERCA
_____
„Poczynając od poziomu świadomości 540 i powyżej 500 zjawiska zachodzą jednocześnie, są one niewytłumaczalne dla rozumu, zwyczajowych konceptualizacji logiki czy przyczyny i skutku. Towarzyszą one stopniowej dominacji duchowej energii (kundalini) i zachodzą na skutek działania pola kontekstowego, a nie woli.
Klasycznie określa się je jako siddhi. Oznaczają one „nadprzyrodzone” czy „cudowne”/mistyczne moce, ponieważ nie można ich logicznie wytłumaczyć.
W początkowych stadiach mogą pojawiać się sporadycznie, lecz w miarę rozwoju świadomości stają się coraz częstsze a czasem stałe. Nie są zamierzone i powstają samoczynnie.
Należą do nich dary widzenia na odległość, prekognicji, jasnowidzenia, jasnosłyszenia, pozazmysłowej percepcji, psychometrii, bilokacji oraz cuda, włącznie ze spontanicznymi wyzdrowieniami i transformacjami.
Te zdolności czy zjawiska nie są zależne od osobowej kontroli; nie są one konsekwencją „przyczyny i skutku”. Dlatego też przestrzega się uczniów, aby nie uznawali ich za własne, zachodzą bowiem niezależnie od osobowego „ja” czy jaźń. W związku z tym, jak powiedziano wcześniej, żadna „osoba” nie dokonuje cudów, ponieważ powstają one wyłącznie za sprawą Ducha. Przerost duchowego ego eliminuje uczciwość i pokorę, co powoduje powstanie pokusy wykorzystania ich dla własnych korzyści.
W końcu to, co pozornie „niezwykłe”, staje się nową rzeczywistością, jakby żyło się od tej pory w innym wymiarze, w którym rzeczy rzekomo niemożliwe manifestują się bez wysiłku, niczym zaaranżowane. Moc pola automatycznie wspiera wyłonienie się karmicznego potencjału jako przejawionej, harmonijnie rozwiniętej rzeczywistości. Dynamika jest nieliniowa i dlatego niezrozumiała dla intelektu, który zakłada istnienie ograniczeń liniowego newtonowskiego modelu przyczynowości oraz jest niezdolny do pojęcia wyłaniania się Boskiego Porządku czy Harmonii.”
To nie jest osoba, która pozwoli przekraczać swoje granice.
To nie jest osoba, która gasi swoje emocje, żeby uniknąć konfliktu.
To nie jest osoba, która da sobie wmówić, że dumę i zadowolenie z siebie należy stłamsić.
To nie jest osoba, która krytykuje innych, gdyż pamięta, że ci, których obgadujemy i źle oceniamy, to w rzeczywistości nieuznane części nas samych.
To jest osoba, która z pamięci o swoim sercu i duszy, odważy się prędzej czy później sięgnąć po swoją autentyczność.
To jest osoba, która pozwala sobie na słabszy dzień i odpoczywa w cieniu swojego łóżka i w ten sposób się regeneruje.
To jest osoba, która walczy o siebie, gdy siły emocji, choroby, śmierci, krytyki i zdrady próbują ją złamać, pamiętając, że to piękne siły sprzymierzeńców ku mocy.
To jest osoba, która otwiera się na to, czego nie zna.
To jest osoba, która pamięta, że serce bez mocy to za mało.
Emocje to adekwatna reakcja na otoczenie i/lub zapis historii z przeszłości.
Gdy w życiu pojawia się coś trudnego albo nowego, pojawia się w nas emocja, najczęściej trudna. I to ta emocja jest pomostem do akcji lub historii z potencjałem uzdrowienia.
Emocja to zapis historii lub informacja, jak się mam z tym, co się dzieje. Nić Ariadny do sedna.
Dusza przeżywa swoje losy i przytrafiają się jej różne historie, ale przeważnie szuka równowagi między dobrem i złem, między szczęściem i nieszczęściem, między stymulacją i nudą itd.
Gdy dusza formuje się w ciało, dzieje się to w rodzinie, która odpowiada jej dziejom duszy i potrzebie równowagi. Innymi słowy rodzina podaruje genetycznie takiemu ciału dokładnie takie tło, jakiego potrzebuje. Rodzice takiej Istoty wychowają je zgodnie z tymi potrzebami.
Zatem jeśli dusza potrzebuje przeżyć np. radość, wrodzi się w rodzinę, w której będzie miała okazję w pełni przeżyć między innymi tę emocję. Jeśli na przykład potrzebuje bycia ofiarą, zadziewają się sytuacje nadużycia.
Powyższe myślenie zawiera teleologiczne twierdzenia w duchu New Age. Może być jednak tak, że klucz trafia do zamka, a rzeka spływa po zboczu tam, gdzie jej łatwiej, nie zatrzymując się na przeszkodach.
Tak już jest.
Na poziomie ludzkiej percepcji jest wina, odpowiedzialność, niewinność, pomoc.
Na poziomie emocji – dużo przeżyć i osobowość, która się uczy.
Na poziomie rodu – historie, które programują działanie potomków.
Jeśli emocja jest czymś więcej niż reakcją na sytuację zewnętrzną, a więc przychodzi „jakby znikąd”, wskazuje ona na to, że jest jakiś przeszły temat. A do nas należy decyzja, czy chcemy tę emocję przepuścić przez siebie i intencjonalnie zajrzeć w ten temat.
Są więc co najmniej 3 poziomy historii i ich uzdrowienia:
dzieciństwa – np. terapia, praca z wewnętrznym dzieckiem, bliska rozmowa z przyjacielem, intymność relacji miłosnej
rodu – np. ustawienia systemowe metodą Berta Hellingera
dalekich rodowych pamięci (zwanych wcieleniami) – rytualna praca i wgląd, intencjonalne żegnanie i odsyłanie do światła (dzięki np. informacjom z kronik Akaszy, metod jest wiele)
(niektórzy do powyższej listy dodają światy równoległe i inne linie czasowe)
Czasem wystarczy przepuścić emocję i nie musimy wiedzieć, co się wydarzyło. Zdarza się, że bardzo chcemy „przepuścić taką emocję, ale dochodzi do blokady. Gdy pojawia się taki opór w jej przepuszczeniu – dobrze się wesprzeć na kimś, kto trzyma przestrzeń, pomoże zrozumieć umysłowi, pomoże w tym, żeby przekroczyć granicę kontroli. Czasem emocje są przerażające dla potrzeby kontroli.
Coraz więcej osób na świecie jest gotowych uzdrawiać kwantowo, skracając czas emocji. Jednak czasem jest tak, że umysł i ciało potrzebują nadążyć i dożyć dane doświadczenie.
Czasem potrzebne jest także nazwanie, zrozumienie, połączenie czucia z myślą i słowami.
Pokochać siebie – co to znaczy? Takie zdanie usłyszałam wielokrotnie, pytając w Kronikach o to, co najważniejsze dla mnie w tym życiu.
Zadawałam je wiele razy, bo nie mogłam uwierzyć, że tylko o to chodzi, gdy za każdym razem przychodzi ta sama odpowiedź.
Ale gdy zaczęłam się zagłębiać w to zdanie, z biegiem miesięcy, odsłaniało się coraz więcej warstw i drobnych wyborów, przed którymi stawałam, żeby pogłębiać czucie tej tajemniczej miłości do siebie.
Pusty frazes zamieniał się w prostsze do zrozumienia i wypełnienia rozwiązania.
Zaczęłam słyszeć proste pytania. W tu i teraz coraz częściej pytam siebie:
Co wybrać, żeby było lepiej dla mnie?
Jak spędzać czas?
Jak mniej planować i oczekiwać od przyszłości?
Jak mniej myśleć o przyszłości?
Z kim i z czym mi łatwiej i przyjemniej?
W jakich sytuacjach się napinam, a w jakich stresuję i jak mogę ich unikać?
Dlaczego uznaję, że trudniejsze jest bardziej wartościowe niż łatwiejsze? Jak puścić to przekonanie?
Co przyniesie mi dzisiaj przyjemność i ulgę?
Co mogę dzisiaj dla siebie zrobić?
Z miłością i wyrozumiałością do siebie, że lepiej i więcej na teraz nie umiem.
Często spotykam na swojej drodze Klientów z doświadczeniami przemocy fizycznej i psychicznej w dzieciństwie. Bardzo mnie porusza towarzyszenie im w drodze uzdrowienia i pokochania siebie. Uzdrowienia ran, na ile to możliwe na dany moment. Rana upokorzenia jest szczególna.
Spotkałam się kiedyś z poglądem, że głębokich dziecięcych ran nie da się zapomnieć, uzdrowić w pełni. Można jedynie spotykać się z nimi w różnych odsłonach i uczyć się zadbać o siebie w tu i teraz, w kontekście tego, co było. Być może to prawda. Rany te bowiem odnawiają się od czasu do czasu, w różnych odsłonach. Nie znaczy to, że nie warto, jeśli to konieczne, intencjonalnie podejmować akcji w celu ich uzdrowienia. To jest droga, która ma cel na horyzoncie. Być może nigdy się tam nie dojdzie, ale warto patrzeć na ten horyzont i w razie możliwości robić kolejne kroki.
To często są graniczne doświadczenia, z którymi jako dziecko nie byli w stanie sobie poradzić bez wsparcia dorosłych. Latami zmuszeni byli funkcjonować w trójkącie oprawcy, ofiary (rodziców) i ratownika, będąc wrzucanym w jedną z tych ról w związku miłosnym miejscu pracy itp. (i to powtarzanie sytuacji traumatycznej zazwyczaj jest powodem szukania pomocy) …
Są to często osoby, które w dorosłości same nie chcą stosować przemocy. Wychowują dzieci bez przemocy, dobrze funkcjonują zawodowo i budują w swoim odczuciu mniej lub bardziej udane relacje miłosne.
Przez wiele lat mają poczucie wybaczenia swoim rodzicom doznanych krzywd. Sytuację z dzieciństwa uważają za przepracowaną lub niemającą wpływu na nich teraz. Nie potrafią złościć się na swoich rodziców albo w ogóle złościć, a w trudnych momentach przejmuje ich silna złość, której nie potrafią sobie wybaczyć. Często też postrzegają samych/same siebie jako silne i sprawcze osoby dobrze radzące sobie z życiem.
– uczucie wewnętrznego cierpienia, brak sensu życia, brak celu i umiejętności bycia szczęśliwym- bycie bardziej dla innych niż dla siebie, branie odpowiedzialności za emocje innych, odciążanie innych kosztem siebie i/lub kompulsywne uciekanie w towarzyskie sytuacje
– symptomy fizyczne (autoagresywne choroby układu immunologicznego, nowotwory)
– negatywne myśli i odczucia w stosunku do własnego ciała, brak kontaktu ze swoim wnętrzem i potrzebami ciała
– nienawiść do siebie i niska samoocena
– zmęczenie
– ucieczka w pracę i nadmierna ambicja
– ignorowanie własnych potrzeb/niewidzenie ich- poczucie wstydu wokół autentycznych potrzeb i bycia sobą przy innych
– nieświadome wybieranie pracy, która jest przekraczająca, stresująca i zawiera w sobie element relacji z mobbingującym przełożonym, na którego aprobatę „trzeba” zasłużyć- dążenie do bycia ideałem, nienawistne myśli i emocje do samego siebie, gdy się od niego odbiega
– poczucie wewnętrznego rozbicia na wiele subosobowości, w której łatwo dostrzec figury ofiary, oprawcy i ratownika
– samoobwinianie się
– nieumiejętność bycia słabym, proszenia o pomoc i odpoczywania.
Proces zdrowienia z rany upokorzenia
Proces zdrowienia i dostrzegania w sobie rany jest długi (zwłaszcza, gdy w grę wchodzi rana upokorzenia). Kontaktowanie się z wielokrotnie niewyrażonymi emocjami, głównie lękiem, smutkiem, złością i poczuciem osamotnienia jest ważnym początkiem. Kolejnym krokiem jest dostrzeżenie w sobie trzech figur, którymi bywa się wobec siebie i innych – ofiary, oprawcy i ratownika. To długie, poruszające serce wracanie do siebie, a następnie budowanie siebie na nowo. Powrót do wrażliwości i słuchania siebie. Zadbania o siebie.
Najbardziej istotne jest dostrzeżenie samoupokarzania się i budowanie poczucia bycia ważnym dla samego siebie, tak ważnym, jak może nigdy nie było się dla swoich opiekunów z dziecinstwa.
Jako dzieci przeważnie cierpimy nie ze względu na samo cierpienie, ale SAMOTNOŚĆ CIERPIENIA I BRAK WSPARCIA.
Nieprzyjęty wewnętrznie rodzic oprawca, z którym osoby z tą raną (rana upokorzenia) nie potrafią się zidentyfikować, najczęściej nieświadomie upokarzają siebie we własnej przestrzeni mentalnej – dochodzi do powstania subosobowości (silnego krytyka wewnętrznego) lub/i symptomów i chorób, których ofiarą się czują. Krytyk czy choroba stają na miejscu oprawcy.
Trudne dzieciństwo jest trudnym doświadczeniem i powrót do niego nie oznacza słabości ani użalania się nad sobą. Powrót do trudnych momentów może pozwolić nam zobaczyć w sobie cierpienie i to, kim sami dla siebie się staliśmy. Oznacza większą samoświadomość i kojenie wewnętrznego dziecka, które czeka na opiekę i nie chce być dalej upokarzane dietą, perfekcjonizmem i krytykowaniem samego siebie, udawaniem, że nic się nie stało…
Jeśli mogę Cię wesprzeć w tej drodze, zapraszam do kontaktu w sesjach indywidualnych lub udziału w moich cyklicznych ustawieniach systemowych.
Gorąco polecam też książkę „Bądź sobą. Wylecz swoje 5 ran” – Lise Bourbeau.
Każdego dnia zapytaj siebie, co czułego dzisiaj mogę zrobić dla siebie.
Ps.: Poniżej utwór, w którym słowa pięknie zwracają się do naszego wewnętrznego dziecka.
Dzisiaj śniło mi się, że mój Tata wyznał mi, że tak naprawdę mam innych rodziców i pokazał mi ich. Tatą okazał się przywódca klanu motocyklistów – silny mężczyzna z brodą, jadący Harley-Davidsonem. A mamą blondynka z długimi blond włosami, sławna i pewna siebie aktorka. Po przebudzeniu byłam oczarowana i próbowałam poczuć, jak by to było mieć takich rodziców. Kim byłabym, gdybym miała takich rodziców? I momentalnie poczułam, że to byłby jakiś rodzaj zdrady wobec moich faktycznych Rodziców, że zostawiłabym i Ich i zdradziła: Ich sposoby życia, Ich problemy i sposoby funkcjonowania w świecie. Niewdzięczność! Ale… przyszła myśl, że i tak żyję inaczej niż Oni. Buduję inne związki, nie zdecydowałam się na dzieci, wybieram wolny zawód bez etatu, mam przekonania i sposoby na życie, których oni nigdy by nie wybrali. Często w ostatnich latach czułam, że na jakimś poziomie Ich zostawiam.
Ale… Chwilę potem przyszedł mi do głowy obraz. Moi prawdziwi Rodzice za mną. Tata po prawej, Mama po lewej. A Ci nowi, ze snu z przodu. Podają mi ręce i prowadzą do nowego. Otworzyła się we mnie nowa przestrzeń, do której oddychałam. Zaczęły przychodzić dawno nie przywoływane wspomnienia. Mój Tata, który opowiadał mi, że w młodości jechał na motocyklu z kolegą i mieli wypadek. Od tego czasu bał się motocykli. Często czułam w Nim potrzebę bycia w ruchu, mobilności i wolności, których, miałam wrażenie, nie zrealizował. I Mama – która chciała pójść do szkoły artystycznej, ale Jej Rodzice nie zgodzili się i nie mieli na to pieniędzy. Często mówiła mi, że ma żal za tym marzeniem.
I nagle przyszedł wgląd. Może ja właśnie żyję życiem, którym Oni nie mogli. Może właśnie mogę teraz poczuć, że wspierają mnie na tej nowej drodze. W Nowym, nieznanym. A lęki, schematy myślenia i hamulce, które czasem czuję, mogę właśnie powoli zostawiać za sobą.
Usłyszałam takie zdania.
Już możesz tak, jak my nie mogliśmy.
Chcemy dla Ciebie najlepszej dla Ciebie przyszłości.
Wow, pomyślałam, że to mój Tata przysłał mi Nowych Przewodników we śnie. Wolnych, realizujących marzenia. Nowe jakości, które wskażą mi drogę. Potencjalności, które w nich zostały zakłócone. Że to tak naprawdę oni, ale czyści, bez trudności, które ich przerosły.
Gdy zeszłam na dół, zobaczyłam, że moja kotka przyniosła mi umierającego ptaka z ogrodu. Dumna z siebie przyniosła pokarm dla nas. Coś musi umrzeć, żeby młode mogły się spełnić. Tak to poczułam. Chociaż w sercu żal tej wystraszonej Istotki. Pochowałyśmy ją pod sosną. Tego dnia na mazurskich drogach minęłam kilkunastu motocyklistów, słuchając „Easy Ridera”.