Znalezienie komfortu w pracy to jedno z najważniejszych zadań w naszym życiu na tej planecie.
Pieniądze są ważne.
Nieustawanie w znalezieniu przyjemnego zarobkowania jest ważne.
Szukanie odpowiedniej harmonii między przychodem a zadowoleniem z tego, co się robi jest ważne.
Nie ma jednego przepisu na szczęśliwe zarobkowanie dla wszystkich. To, co dla Ciebie jest stresujące, dla drugiego może być przyjemnym napięciem. To, co dla Ciebie jest wolnością, dla drugiego będzie pułapką.
Czasem chodzi o znalezienie w sobie miejsca, które pozwoli Ci poczuć się harmonijnie w okolicznościach, w których jesteś.
Czasem chodzi o to, żeby poszukać i odkryć w sobie tożsamość, która pozwoli Ci znaleźć nowe sposoby w Twoim życiu na zdobywanie pieniędzy.
Wyzwanie ma wiele imion.
Życie w nas się zmienia. To, co działało kiedyś, nie musi działać teraz.
Najważniejszy jest swobodny przepływ życia w takiej jakości, jaka dla Ciebie będzie odpowiednia. Dzisiaj i tam, gdzie jesteś.
W zależności od sytuacji, w której jesteś, można skorzystać z pomocy w kryzysie zawodowym i potrzebie zmiany sposobu zarobkowania. Dobrym sposobem będzie ustawienie biznesowe, Kroniki Akaszy czy terapia, by przyjrzeć się przekonaniom, sposobom odczuwania i automatycznym schematom.
Praca, w której jesteśmy to część większej całości. Relacji, samooceny, poczucia bezpieczeństwa, otwartości serca i zaufania do świata, (nie)przepracowanych traum, wiary w swoje kompetencje, granice i dostęp do odwagi.
Radzenie sobie z sytuacjami, które wymagają od nas podjęcia nowej drogi poza sferą komfortu – to kompetencja, której nie uczy się nas w szkole. To kompetencja przedsiębiorcy – podejmowania inicjatywy, uczenia się nowych rzeczy, niezależności w myśleniu i podejmowaniu działania, często mimo stresu, niepewności i sinusoidalnej nadziei.
Zapraszam Cię na spotkanie, jeśli potrzebujesz wsparcia w tym zakresie.
Zdjęcia: Avi Richards i Johan Mouhet, unsplash.com.
Tym krótkim zdaniem mogłabym streścić wszystkie przekazy, które przychodzą dla moich Klientów, gdy pytają w swoich Kronikach o swoje przeznaczenie. I może dodałabym jeszcze, że stajemy przed rozgałęzieniem dróg, a żadna z nich lepsza ani gorsza, co najwyżej mniej lub bardziej ciekawa lub przyjemna.
Jeśli nie zrealizujemy jakiegoś planu lub marzenia teraz, dopełni się ono w innych liniach czasowych, światach równoległych, przyszłych życiach świadomych istot, których częścią będziemy. Takie spojrzenie wymaga spojrzenia na świat jako na nierozdzielną całość.
Każda z dróg niesie ważne doświadczenia. Jeśli nie teraz, nie w tym życiu, to i tak to doświadczenie się przejawi w jakimś życiu, w jakimś ciele. Wszystkie istoty tej planety śnią sen Ziemi i przejawiają jej potencjał. Wszystko zostanie wyrażone. Nie wszystko musi się przejawić poprzez nasze ciało.
Na ile potrafisz spojrzeć na siebie jako część całości?
Zapraszam na sesje indywidualne i odczyty z kronik Akaszy.
CZYM DLA CIEBIE JEST DOM? GDZIE JEST TWOJE MIEJSCE NA ZIEMI? ILE POŚWIĘCISZ DLA SWOJEGO WŁASNEGO MIEJSCA? JAKI DOM DA CI SZCZĘŚCIE?
Jest wiele nieświadomych przekonań czy wewnętrznych przymusów, które kierują naszymi wyborami w obszarze budowania i poszukiwania „domu” (mieszkania/domu/ziemi):
Własne, ale ciasne.
Najważniejsza jest własna ziemia.
Najlepiej jest być w podróży.
Kredyt jest obciążający.
Tylko kredyt daje mi możliwość dojścia do dobrobytu.
Nie wyobrażam sobie mieszkać z kimś.
Dom jest tylko wtedy, gdy ma się rodzinę.
Ojczyzna jest najważniejsza.
Nigdy nie opuszczę swojego miasta.
W Polsce nie mam czego szukać.
Niesiemy w sobie wiele historii rodowych i zapamiętanych doświadczeń naszych rodziców. I może być tak, że sztywne podejście do tematu własnej przestrzeni czy sposobu uzyskania własnego lokum może być ograniczające i stresujące. Czasem marzenia nie stykają się z rzeczywistością. Narzucamy sobie pęta, które mają nas doprowadzić do standardu, który nasz umysł postrzega jako jedyny właściwy. Takie nieświadome dążenie, które często okazuje się „niemoje”, ale właśnie rodowe, może zamykać nam oryginalne, nieznane naszej rodzinie, drogi. Jak Ty postrzegasz idealne miejsce dla siebie? Czy chcesz odkryć swoje wdrukowane przekonania na ten temat?
Zamieszkanie z kimś bliskim to kolejny obszar do eksploracji, często do uzdrowienia, gdyż jest połączeniem dwóch historii i zestawów przekonań uosobionych w Tobie i Twoim partnerze/partnerce. Czasem dochodzi do konfliktu dwóch wizji. Nie dla wszystkich dom jest ostoją i spokojnym azylem. Dla wielu dom oznacza miejsce traumy, zdrady, cierpienia (gdy takie ślady w sercu pozostawia dzieciństwo w kontekście poczucia „domu”). Są też historie rodowe: pożarów, utraty majątków, ucieczek przed wojnami, przesiedleń. Czasem zapisy w naszych DNA związane z miejscem zamieszkania, narodem i majątkiem wpływają na nasze losy, decyzje i może to pozostawać poza naszą świadomością. Harmonijne połączenie swoich losów w jednym domu, gdy dwoje partnerów wprowadza się do wspólnej przestrzeni, bywa wyzwaniem.
W odczytach kronik Akaszy często wspieram klientów w tematach związanych z obszarami: domu, majątku, kredytów, kraju zamieszkania. Czy potrzebujesz wsparcia w tym obszarze?
Ps.: W temacie miejsca zamieszkania… skończyłam właśnie czytać „13 pięter” Filipa Springera i jestem w trakcie lektury „Detroit. Sekcja zwłok Ameryki” LeDuff’a. Gorąco polecam Wam te reportaże, jeśli nie mieliście jeszcze okazji. Pięknie pokazują, jak mentalność systemu politycznego, decyzje rządu, koleje losu narodu wpływają na nasze postrzeganie tego, jak należy i można mieszkać. Na co nas stać i jak dążymy do swojego miejsca na ziemi. Co kształtuje ceny nieruchomości i prawo własności. Oba reportaże zawierają mnóstwo historii o tym, jakich wyborów podejmują się ludzie z różnych środowisk, mający różne przeszłości i możliwości, światopoglądy.
W reportażu „13 pięter” Filip Springer analizuje fascynujące dążenie Polaków do własnego domu, choćby za cenę kredytów i dużych wyrzeczeń.
„Nareszcie jesteśmy gospodarzami w znacznej części własnego kraju, nareszcie po stu dwudziestu latach nadeszła godzina, że nie ma tu już obcego najazdu. Jesteśmy wolni. I tylko tygodnie oddzielają nas od błogosławionej chwili, kiedy wszyscy znajdziemy się pod własnym dachem” – cytat z Kuriera Warszawskiego z początku książki Springera.
„Chciałbym/ chciałabym móc powiesić swoje obrazki na ścianach – to zdanie, które od wynajmujących słyszę najczęściej. Pojawia się w różnych kontekstach, zawsze słychać w nim jednak rozczarowanie i nadzieję, że kiedyś trafi się w takie miejsce, gdzie będzie można to zrobić. To zdanie o obrazkach jest mantrą umęczonych wynajmem po polsku, pojawia się w każdej rozmowie, odbija się od tych gołych ścian i grzęźnie w ciszy. Bo z reguły nie wolno.” (źródło, j.w.)
„Nie rozwiążemy problemu bezrobocia bez poprawy mobilności Polaków. A ci nie będą chcieli się przemieszczać, jeśli będą uwiązani kredytami do swoich mieszkań. Nie pokonamy kryzysu demograficznego, jeśli potencjalni rodzice nie będą mieli pewności, że nikt nie wyrzuci ich z domu miesiąc po narodzinach dziecka. Ale dla mnie najgorsze jest to, że wykastrowali mentalnie cała generację, wmawiając jej, że kredyt to jedyne rozwiązanie. Mieszkanie przestało się kojarzyć z obywatelskim prawem. Ludzie uwierzyli, że zaspokojenie tej potrzeby zależy tylko od ich ciężkiej pracy. Jeśli nie mają gdzie mieszkać, to znaczy, że zbyt słabo się starają. Takie postawienie sprawy jest po prostu nieludzkie”. (jedna z wypowiedzi bohaterów reportażu Filipa Springera)
Historia Detroit z kolei, być może ją znacie, to historia miasta, które ogłosiło bankructwo 9 lat temu i nadal wymiera ekonomicznie po zamknięciu fabryk samochodowych i serii zamieszek na tle rasowym z licznymi podpaleniami. Osiąga smutne rekordy wysokiej przestępczości.
„Trzykrotnie wybuchały tu zamieszki na tle rasowym i we wszystkich przypadkach miasto zostało spalone aż do fundamentów. (…) Detroit osiągnęło wyż demograficzny w latach pięćdziesiątych, gdy liczyli niemal milion dziewięćset tysięcy ludzi, z czego osiemdziesiąt trzy procent stanowili biali. Teraz w Detroit mieszka niecałe siedemset tysięcy osób, z czego dziewięćdziesiąt procent to czarni. I jest to jedyne amerykańskie miasto, w którym liczba mieszkańców przekroczyła milion, a później spadła poniżej tego progu.
(…)Można w końcu pomyśleć, że Detroit od początku było miastem tylko na chwilę, zepsutym już w zarodku; że jego upadek zaczął się na minutę przed tym, jak Henry Ford w ogóle zaczął je budować. Samochód stworzył Detroit i również samochód je pogrzebał. Pod wieloma względami Detroit zbudowane zostało jako miasto jednorazowego użytku. To przemysł samochodowy pozwolił na jego rozkład, bo to on pozwolił ludziom uciekać z płonącego miasta i zostawiać za sobą brudne fabryki i wciąż dymiące zgliszcza.” – „Detroit. Sekcja zwłok Ameryki” – Charlie LeDuff
„Zrozumiałam, że zmiany zachodzą bez naszej zgody. Tak u roślin, jak i u mnie. Po prostu zachodzą. I wtedy stajemy się inni…
Jest tyle pomysłów, rzeczy, ludzi, dróg do wyboru. Zaczynałam wierzyć, że pasjonujemy się czymś, bo potrzebujemy zawężania naszego postrzegania”
(Meryl Streep w filmie „Adaptacja” z 2002r.)
Gdy brakuje nam pasji i poczucia sensu życia, szukamy Przeznaczenia, które powinniśmy odkryć i sądzimy, że dotychczas nam się to nie udało.
A co jeśli Powołania nie ma? Jeśli nie ma Przeznaczenia przez duże P?
Co jeśli są drogi bliższe sercu albo te bezpieczniejsze dla umysłu, co jeśli jest wiele potencjalności w nas do odkrycia, które wzajemnie się wykluczają i zmuszają nas do wyboru między tym, co da nam więcej przyjemności, światła, miłości a tym, co napina, złości, stresuje, kumuluje nasze zmęczenie…?
Czy czujesz, że droga, którą podążasz, jest dla Ciebie najlepsza? Czy chcesz zmienić tor swojego życia?
Zapraszam na zdalne odczyty Kronik Akaszy, jeśli chcesz pogłębić swoje rozumienie własnych decyzji i to, co możesz więcej, inaczej.
A poniżej fragment jednego z moich ukochanych filmów – „Adaptacja” z 2002 roku – w którym bohaterowie szukają swojej pasji, drogi życiowej i szczęścia. Tęsknią za pasją życia. Jak owady poszukują kwiatów, w których zakochują się na chwilę, zapylają je w miłosnym uścisku, by lecieć dalej i nieświadomie przyczyniać się do rozkwitu życia. Jeśli nie znasz tego filmu, gorąco polecam.
Moje ulubione cytaty z książki „Szamańska Choroba” Jacka Hugo-Bader’a:
„Każdy szaman ma swoją własną drogę do szamaństwa, każdy na swój sposób przechodzi szamańską chorobę. To może być choroba ciała, choroba psychiczna albo duszy, a więc jakaś magiczna przemiana, do której doprowadza pogmatwane życie, sytuacja bez wyjścia, tragiczna. Straszna po prostu. Nawet alkoholizm może być szamańską chorobą, doświadczenie więzienne, wojna, śmierć bliskich, narkotyki… Nieważne, co to jest, ważne, żeby było intensywne. I żeby bolało. Każdy jakoś jest doświadczany, poddawany próbie, przymuszany przez duchy, los czy też przeznaczenie, aby wstąpił na tę drogę. Potem duchy otwierają mu trzecie oko, którym można spojrzeć albo w głowę innego człowieka, w jego myśli albo w inne światy. Te obok nas, równoległe, w których mieszkają nieziemskie istoty. Są szamani, którzy popatrzą na człowieka i od razu wszystko o nim wiedzą, znają jego przeszłość i przyszłość, ale nawet dla nich nie jest to żaden dar, tylko przekleństwo.”
„Szamańskiej rodzinie dawany jest tylko jeden dar, który może przechodzić na wnuka, córkę, syna, siostrę albo brata, ale nawet więzy krwi nie ratują następcy od choroby szamanskiej. Swoje musi przejść. Przecierpieć.”
„Potrzebowałem miesiąca, żeby to zrozumieć. Żeby nie chcieć za dużo, nie szarpać się, nie napinać, nie walczyć, nie wypruwać żył, nie gnać na złamanie karku, niczego nie robić na siłę i za wszelką cenę. Dotarło to do mnie dopiero tutaj, na Ałtaju. Potrzebny był miesiąc, żeby zwyczajny człowiek z Europy zrozumiał, co to znaczy, że droga sama prowadzi. W miejsca, które są dla ciebie otwarte. Gdzie masz być, a te, które są dla ciebie zamknięte, to choćbyś się oblał benzyną i podpalił, to i tak tam nie dotrzesz.”
„Ale nim dotarli do przełęczy, Daniił orientuje się, że idą na zatracenie, przychodzi bardzo gwałtowne załamanie pogody. Zrywa się lodowata burza śnieżna, do tego mróz, wichura, a na rozbicie namiotów nie ma miejsca, czasu ani siły. Daniił zbija dzieciaki w gromadki i owija w płachty namiotów, jak może, podtrzymuje je na duchu, żeby przetrwały jakoś do rana, ale przecież wie, że na tej wysokości pogoda nie poprawi się pewnie przez wiele dni, a już następnej nocy dzieci zaczną umierać z wychłodzenia jedno po drugim. – Sytuacja bez wyjścia – opowiada Daniił – ani do przodu ani do tyłu, kończy się jedzenie, nie ma czego pić. Zrywam się o czwartej nad ranem, brnę w zadymce na przełęcz i padam na kolana. Do tego dnia żyłem jak zwykły chłopak zapatrzony w ideały wielkiego października, kosmomolec, sekretarz organizacji partyjnej na moim roku, absolutny ateista… Po prostu czterdziestoletni człowiek radziecki, chociaż Ałtajec, a teraz padam na kolana i zaczynam się modlić. Pierwszy raz w życiu, do tego w moim języku, a nie po rusku, do moich duchów i duchów tego miejsca, tej przełęczy, gór, całego Ałtaju… I nagle czuję wielkie ciepło płynące z ziemi do moich kolan, bioder, piersi i wyżej, chociaż wszędzie śnieg i mróz, a ta straszna czarna kopuła burzowych chmur nad moją głową gwałtownie się rozstępuje. Po prostu jak na filmie, robi się widno, jakby ktoś chwycił kotarę i gwałtownym ruchem odsłonił okno albo scenę. Huragan odlatuje w stronę królewskiej góry Biełuchy, a chwilę później pojawia się słonce.Byli uratowani. W pół dnia przewaliło się na drugą stronę przełęczy i zeszli do doliny.Tak Daniił narodził się jako szaman. – I zrozumiałem, co to jest siła modlitwy. Modlitwy czystego serca! A czyste serce masz tylko wtedy, kiedy grozi ci śmierć. Bo modlitwa musi mieć moc, żeby cię duchy usłyszały – mówi Daniłł. – Przecież to kiedyś byli normalni ludzie, mogą nie słyszeć, bo harmider wokół nich okropny, wszyscy gadają, czegoś chcą, proszą, jęczą, zrzędzą.. Ale jak w słowach będzie moc, na pewno zwrócą na ciebie uwagę.”
„Andriej twierdzi, że nawet najpodlejsze ludzkie życie ma więcej smaku niż życie duchów. Bogów nawet. Bo będąc tylko ludźmi, możemy jednak popatrzeć, posłuchać, powąchać, posmakować, dotknąć… Kochamy się, śmiejemy, płaczemy, odczuwamy gorycz, utratę, szczęście… Czujemy! A w górnym i dolnym świecie nie ma tego wszystkiego. Tam jest bez emocji. Bogowie nie przeżywają, nie cierpią, a więc i nie kochają. Nie są szczęśliwi. Ale i nie nieszczęśliwi.- Co ty pleciesz?! – protestuję. – Opowiadasz o bogach jak o sztucznej inteligencji.- Jak wchodzę w anganalny trans, wpuszczam w siebie ducha. to patrzę na te wszystkie istoty, rozmawiam z nimi i widzę, że one nie rozumieją emocji – wyjaśnia szaman Andriej. – Nie wiedzą, dlaczego ten człowiek płacze, dlaczego się śmieje, jest szczęśliwy. Oni nie rozumieją, co my czujemy. Szaman im musi wszystko tłumaczyć. A potem tłumaczy człowiekowi ich przekaz.”
(„Szamańska choroba” – Jacek Hugo-Bader. Autor w tym reportażu zawarł zwierzenia i spotkania z szamanami Rosji – południowo-wschodnia Rosja, głównie przy granicy z Mongolią)
Dzisiaj śniło mi się, że mój Tata wyznał mi, że tak naprawdę mam innych rodziców i pokazał mi ich. Tatą okazał się przywódca klanu motocyklistów – silny mężczyzna z brodą, jadący Harley-Davidsonem. A mamą blondynka z długimi blond włosami, sławna i pewna siebie aktorka. Po przebudzeniu byłam oczarowana i próbowałam poczuć, jak by to było mieć takich rodziców. Kim byłabym, gdybym miała takich rodziców? I momentalnie poczułam, że to byłby jakiś rodzaj zdrady wobec moich faktycznych Rodziców, że zostawiłabym i Ich i zdradziła: Ich sposoby życia, Ich problemy i sposoby funkcjonowania w świecie. Niewdzięczność! Ale… przyszła myśl, że i tak żyję inaczej niż Oni. Buduję inne związki, nie zdecydowałam się na dzieci, wybieram wolny zawód bez etatu, mam przekonania i sposoby na życie, których oni nigdy by nie wybrali. Często w ostatnich latach czułam, że na jakimś poziomie Ich zostawiam.
Ale… Chwilę potem przyszedł mi do głowy obraz. Moi prawdziwi Rodzice za mną. Tata po prawej, Mama po lewej. A Ci nowi, ze snu z przodu. Podają mi ręce i prowadzą do nowego. Otworzyła się we mnie nowa przestrzeń, do której oddychałam. Zaczęły przychodzić dawno nie przywoływane wspomnienia. Mój Tata, który opowiadał mi, że w młodości jechał na motocyklu z kolegą i mieli wypadek. Od tego czasu bał się motocykli. Często czułam w Nim potrzebę bycia w ruchu, mobilności i wolności, których, miałam wrażenie, nie zrealizował. I Mama – która chciała pójść do szkoły artystycznej, ale Jej Rodzice nie zgodzili się i nie mieli na to pieniędzy. Często mówiła mi, że ma żal za tym marzeniem.
I nagle przyszedł wgląd. Może ja właśnie żyję życiem, którym Oni nie mogli. Może właśnie mogę teraz poczuć, że wspierają mnie na tej nowej drodze. W Nowym, nieznanym. A lęki, schematy myślenia i hamulce, które czasem czuję, mogę właśnie powoli zostawiać za sobą.
Usłyszałam takie zdania.
Już możesz tak, jak my nie mogliśmy.
Chcemy dla Ciebie najlepszej dla Ciebie przyszłości.
Wow, pomyślałam, że to mój Tata przysłał mi Nowych Przewodników we śnie. Wolnych, realizujących marzenia. Nowe jakości, które wskażą mi drogę. Potencjalności, które w nich zostały zakłócone. Że to tak naprawdę oni, ale czyści, bez trudności, które ich przerosły.
Gdy zeszłam na dół, zobaczyłam, że moja kotka przyniosła mi umierającego ptaka z ogrodu. Dumna z siebie przyniosła pokarm dla nas. Coś musi umrzeć, żeby młode mogły się spełnić. Tak to poczułam. Chociaż w sercu żal tej wystraszonej Istotki. Pochowałyśmy ją pod sosną. Tego dnia na mazurskich drogach minęłam kilkunastu motocyklistów, słuchając „Easy Ridera”.