BEZPIECZNY STYL PRZYWIĄZANIA

„Cho­ciaż dla wielu z nas bez­piecz­ny styl przy­wią­za­nia jest fik­cją albo celem zda­ją­cym się pozo­sta­wać poza zasię­giem, zosta­li­śmy stwo­rzeni tak, żeby funk­cjo­no­wać, opie­ra­jąc się wła­śnie na nim. Nawet je­że­li wy­da­je się cał­ko­wi­cie nie­osią­galny, tak na­praw­dę tkwi w każ­dym z nas i tylko czeka, aż go odkry­jemy, przy­wo­łamy, wyćwi­czymy i wyra­zimy. Od czasu do czasu mo­że­my tra­cić do niego do­stęp, ale ni­gdy nie stra­cimy wro­dzo­nego poten­cjału jego wyra­ża­nia. Z cza­sem mo­że­my na­uczyć się rów­nież ucie­le­śniać go bar­dziej natu­ral­nie, tak by w chwi­lach stre­su albo sil­nych emo­cji nie się­gać auto­ma­tycz­nie po myśli, uczu­cia i dzia­ła­nia, które wyni­kają z poza­bez­piecz­nego stylu przy­wią­za­nia i nam nie służą. Im le­piej zazna­ja­miamy się z bez­piecz­nym sty­lem przy­wią­za­nia, tym nasze rela­cje stają się ła­twiej­sze do pod­trzy­ma­nia i bar­dziej satys­fak­cjo­nu­jące – jeste­śmy mniej reak­tywni, bar­dziej recep­tywni, przy­stęp­niej­si oraz zdrow­si, a także bar­dziej praw­do­po­dobne jest, że bę­dzie­my bu­dzić bez­piecz­ny styl przy­wią­za­nia w in­nych.

Mając więc na uwa­dze wszyst­kie te za­le­ty, przejdź­my do tego, jak wy­glą­da bez­piecz­ny styl przy­wią­za­nia. Ale naj­pierw po­wiedz­my sobie wyraź­nie, czym on nie jest.

Moja matka ma­wia­ła: 'Masz dach nad głową i trzy po­sił­ki dzien­nie, na co jesz­cze narze­kasz?’. I nie­któ­rym na­praw­dę się wy­da­je, że zaspo­ko­je­nie tych naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych po­trzeb – schro­nie­nia, jedze­nia, ele­men­tar­nej opie­ki zdro­wot­nej i tak dalej – cał­ko­wi­cie wy­star­czy. Z jakie­goś punk­tu widze­nia z pew­no­ścią tak jest, ale do wy­kształ­ce­nia bez­piecz­nego stylu przy­wią­za­nia mu­si­my mieć znacz­nie wię­cej. I ja sama w dzie­ciń­stwie po­trze­bo­wa­łam znacz­nie wię­cej, jak każde dziec­ko. Bez­piecz­ny styl przy­wią­za­nia nie ozna­cza, że dziec­ko do­sta­je abso­lut­nie wszyst­ko, czego zapra­gnie, jest roz­pusz­czone, wszyst­ko idzie po jego myśli, nic go w życiu nie wy­trą­ca z rów­no­wagi, a jego ro­dzi­ce są świę­ci. Na szczę­ście nie ozna­cza też, że mu­si­my być ide­alni jako ro­dzi­ce, aby roz­wi­nąć go u wła­snych dzie­ci.

Ed Tro­nick jest pio­nie­rem w dzie­dzi­nie psy­cho­lo­gii roz­wo­jo­wej. We­dług prze­pro­wa­dzo­nych przez niego badań mu­si­my być do­stro­jeni do bli­skich przez zale­d­wie 30 pro­cent czasu. Kiedy spoj­rzy się na to z tej stro­ny, wy­da­je się osią­galne. Za­pew­ne nie ozna­cza to, że przez resz­tę czasu mo­że­my być okrop­nymi rodzi­cami, ale uwa­żam, że jasno nam to poka­zuje, iż mo­że­my po pro­stu dawać z sie­bie wszyst­ko i nadto się nie przej­mo­wać.

Bez­piecz­ny styl przy­wią­za­nia nie jest typem oso­bo­wo­ści, dla­tego nie chcę suge­ro­wać, że na­szym celem jest sta­nie się sta­tecz­ną, bez­względ­nie miłą osobą, która za­wsze trak­tuje się poważ­nie. Nie jest on też uro­jo­nym opty­mi­zmem, cał­ko­wi­cie ode­rwa­nym od co­dzien­nych pro­ble­mów. Skoro bez­piecz­ny styl przy­wią­za­nia nie ozna­cza, że po pro­stu ma się zaspo­ko­jone pod­sta­wowe po­trze­by, nie wy­ma­ga nie­ustan­nego per­fek­cjo­ni­zmu ani nie ce­chu­je osób prze­sad­nie rado­snych i ode­rwa­nych od rze­czy­wi­sto­ści, to czym jest? Krót­ko mó­wiąc, do­stro­je­niem. Od­zwier­cie­dla wy­star­cza­jąco pozy­tywne oto­cze­nie, które two­rzy pod­sta­wowe zaufa­nie i jest jego źró­dłem.

Oto wy­bra­ne cechy, które nieco le­piej ci to wyja­śnią:”

(Poniżej streszczam zestawienie autorki)

– opieka (gdy dziecko czuje się zaopiekowane, gdy czegoś potrzebuje/ czegoś mu brakuje)

– obecność i wsparcie (współczujący rodzice, którzy stają po stronie dziecka)

– autonomia i współzależność (harmonia między budowaniem własnej niezależności przy jednoczesnym utrzymaniu relacji i braku izolacji)

– rozluźnienie (możliwość rozluźnienia się przy kimś i wyłączenia czujności)

– zaufanie („poczucie, że świat jest przeważnie dobrym miejscem (…) Zaufa­nie tego ro­dza­ju zazwy­czaj bie­rze się z dora­sta­nia w pozy­tyw­nym oto­cze­niu, z bycia przez więk­szość czasu ota­cza­nym 'wy­star­cza­jąco dobrą opie­ką’ rodzi­ciel­ską, jak to ujął an­giel­ski pedia­tra i psy­cho­ana­li­tyk Do­nald Win­ni­cott, czyli z pod­trzy­mu­ją­cego śro­do­wi­ska, które sta­no­wiło źró­dło pod­sta­wo­wego zaufa­nia.”)

– rezyliencja (wyobrażenie na temat tego, jaki jest świat wpływa na to, jak go doświadczamy).

Cytat i parafraza pochodzą z książki „Twój styl przywiązania” Diane Poole Heller.

_____

Uzdrawianie własnego stylu przywiązania – sposobu wchodzenia w relacje – jest długim procesem i z mojego doświadczenia wynika, że w sferze narzędzi terapeutycznych najpełniej przebiega właśnie w relacji terapeutycznej. Poza terapią można się nowych więzi oczywiście uczyć w żywych relacjach w życiu, ale nie zawsze jest to możliwe (ze względu na nieświadome utknięcie w schemacie czy nieświadome powtarzanie doświadczenia traumatycznego). Niemniej nie jest to wykluczone.

Zdjęcia: Ha Nguyen, Everton Vila, Chewy (unsplash com)

RELACJA Z MATKĄ (LUB OJCEM) – PRZYSZYWANE PRAWDY

„Aby rozbroić komunikaty przekazywane ci przez matkę [lub ojca] i podświadomie przyswojone jako twoje własne prawdy, musimy cofnąć się daleko w przeszłość. Przypomnij sobie zatem najczęstsze, najbardziej typowe komentarze na swój temat, jakie docierały do ciebie w dzieciństwie. Zauważ, że matka [lub ojciec] nie zawsze musiała ubierać je w słowa – komunikacja pozawerbalna bywa nie mniej wymowna. Matka mogła po prostu zachowywać się w określony sposób, aby okazać ci niechęć czy dezaprobatę, i niewykluczone, że robi tak nadal, używając znanych ci gestów, min i spojrzeń. Dlatego przyglądając się poniższej liście, pomyśl i o tym pozasłownym ekwiwalencie albo wzmocnieniu jej przekazu. 

(…) A oto pojawiające się fałszywe komunikaty:

– Jesteś straszną egoistką.

– Jesteś niewdzięcznicą. 

– Coś z tobą nie w porządku.

– Niczego nie umiesz zrobić dobrze.

– Nie wiesz, jak być kochaną. [jak kochać]

– Myślisz tylko o sobie.

– Ciągle sprawiasz mi zawód.

– Nigdy do niczego nie dojdziesz.

– To przez ciebie mam tyle problemów.

– nigdy nie znajdziesz sobie mężczyzny.

– Nigdy nie będziesz tak ładna (atrakcyjna/ błyskotliwa/ ustawiona w życiu itp.)

– Nie masz za grosz rozsądku.

– Nie obchodzi mnie, co sobie myślisz.

– Nie jesteś niczym innym jak ciężarem.

– Więcej z tobą kłopotów niż pożytku.

– To ty ściągasz na rodzinę problemy (zagrożenie/ wstyd itp.).

– Gdybyś była inna, nigdy by to tego nie doszło (do agresji/ przemocy/ molestowania itp.)

Komentarze w tym duchu często padają z ust matek [lub ojców] narcystycznych, rywalizujących, despotycznych czy zwłaszcza wyrodnych. Są obliczone na to, by ci dopiec, pognębić cię jeszcze bardziej, a jednocześnie okazać wszechwładzę matki i usprawiedliwić ją we własnych oczach. Przerzucają na ciebie winę za twoje cierpienia i wszelkie rodzinne patologie, których jesteś ofiarą. Twoja matka [lub ojciec] uchyla się w ten sposób od odpowiedzialności za ciebie, twoje bezpieczeństwo i warunki do prawidłowego rozwoju. Jest to jej metoda samooobrony, bezmyślna, albo – przeciwnie – dobrze przemyślana i perfidna, ale zawsze szkodliwa dla ciebie. Jeśli czujesz teraz znajomy skurcz żołądka albo słyszysz w uszach głos matki [ojca], jakby stała obok, dany przekaz najprawdopodobniej tkwi w tobie głęboko i kontynuuje swą krecią robotę. Identyfikacja tych negatywnych przekazów jest ważnym pierwszym krokiem w kierunku odebrania im destrukcyjnej siły.

(…)

Są i inne fałszywe komunikaty [ze strony matek i ojców], pozornie pochlebne, a tak naprawdę obciążające cię nadmiernie i bezprawnie:

– Jesteś całym moim życiem.

– Jesteś najlepszą częścią mnie.

– Nie potrzebuję nikogo poza tobą.

– Ty jedna o mnie myślisz.

– Tylko ty możesz ocalić naszą rodzinę.

– Jesteśmy sobie tak bliskie, że musimy dzielić się wszystkim, bez żadnych sekretów.

– Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.

– Zawsze będziesz moją małą dziewczynką.

– Tylko na ciebie mogę liczyć.

– Potrzebuję cię jak powietrza – nie mogę bez ciebie żyć. 

– Kocham cię najbardziej na świecie, znacznie bardziej niż twojego ojca. [niż twoją matkę]  

– Nie mam innego celu poza tobą, musisz mi pomóc, bo nie wiem, co zrobić z resztą życia.

Ta druga kategoria komunikatów [pierwszą znajdziesz w poprzednim poście], chociaż inna, jest nie mniej destrukcyjna. One również przerzucają odpowiedzialność, tym razem za dobrostan matki i całej rodziny, na twoje dziecięce barki. Mogą brzmieć kusząco, ale jest w nich desperacja i jawny zamach na twoją wolność. Takie przekazy najczęściej wysyła matka zaborcza [lub ojciec zaborczy] – żeby zatrzymać cię przy sobie i dla siebie – albo niewydolna, wymagająca matkowania – żeby zamienić się z tobą rolami.

(…)

Wiele fałszywych komunikatów dotyczy twojej roli jako córki [lub syna]. Najczęściej przybierają one formę nakazów i zakazów. [także między słowami, nie wprost]

– Twoim obowiązkiem jest uszczęśliwiać mnie.

– Moje uczucia są ważniejsze niż twoje.

– Musisz zasłużyć sobie na moją miłość.

– Masz obowiązek troszczyć się o mnie.

– Masz mnie słuchać.

– Masz mnie szanować, to znaczy robić wszystko po mojej myśli. 

– Nie waż się mnie krytykować ani mówić o mnie źle.

– Nie masz prawa do sprzeciwu.

– Masz być cicho.

– Masz dbać o spokój w rodzinie, nie wolno ci mnie denerwować.

– Masz obowiązek strzec rodzinnych tajemnic.

Twoja matka [lub ojciec] wpaja ci zatem nie tylko własne zdanie na twój temat – jaka rzekomo jesteś – ale również, jaka powinnaś być jako córka [lub syn]. Daje ci do zrozumienia, czego od ciebie oczekuje i jak widzi waszą relację. Zauważ, że cały powyższy zestaw uwzględnia wyłącznie jej potrzeby – nie ma w nim mowy o twoich. Nie leży w interesie matki [lub ojca] mówić ci, że w miarę jak rośniesz, masz prawo do coraz większej samodzielności i życia na własną rękę. Otrzymane przez ciebie programowanie skupia się na  twoich powinnościach wobec niej, a pomija się milczeniem to wszystko, co należy się tobie – i od niej i od ciebie samej.

(…) Programowanie wyniesione z dzieciństwa decyduje o ustalonym przez ciebie zakresie własnych możliwości, oczekiwaniach wobec życia, dobrych i złych wyborach oraz karach, jakie wymierzysz sama sobie za te drugie. (…) 

Myślisz może, że jako dorosła kobieta [luyb mężczyzna] potrafisz zbagatelizować to dziedzictwo. 'No tak, matka [lub ojciec] faktycznie wygadywała takie rzeczy – mówisz sobie. – Ale to było dawno i nieprawda, dzisiaj nie ma to na mnie najmniejszego wpływu”. Jeśli jednak nigdy nie podjęłaś aktywnej walki z matczynymi insynuacjami, a wasze relacje nadal sprawiają ci ból, wiedz, że twoje fałszywe przekonania niemal na pewno odgrywają w tym swoją rolę.

Zostawiłam na koniec jeszcze taki zestaw, bodajże najbardziej problematyczny dla córek [i synów]. Przeczytaj go uważnie:

– Gdyby mama [lub ojciec] zechciała się zmienić, czułabym się lepiej we własnej skórze.

– Gdyby tylko mama [lub ojciec] uświadomiła sobie, jak bardzo mnie rani, na pewno zachowywałaby się inaczej. 

Nawet jeśli mama [lub ojciec] potrafi być dla mnie okropna, nie powinnam się tym tak przejmować, bo wiem, że moje dobro leży jej na sercu.

Powyższe przekonania, często zaczynające się od gdyby, blokują cię w alternatywnym świecie twoich pragnień i tęsknot. Za sprawą myślenia życzeniowego pielęgnujesz w sobie bierność i reaktywność zamiast proaktywności, gdyż nadal, tak jak od lat, czekasz, aż to matka [lub ojciec] się zmieni. NIc bardziej mylnego” matka nie zmieni się dlatego, że ty tak bardzo tego chcesz. Masz wpływ tylko na siebie, nie na nią – i to ty musisz [możesz] się zmienić.

Nie ma sensu więc dłużej czekać, czas działać. Czas upomnieć się o to wszystko, czego odmówiono ci w dzieciństwie. [od rodziców lub od życia i świata].”

(komentarze w kwadratowych nawiasach są ode mnie)

„Matki, które nie potrafią kochać. Uzdrawiający poradnik dla córek” – dr Susan Forward, Donna Frazier-Glynn

Zdjęcie: Rock 'n’ Roll Monkey (unsplash com)

PROBLEMY W RELACJI INTYMNEJ, W PRACY, CZYLI ZNOWU CI RODZICE?

W ostatnim tygodniu miałam nagłe telefony wieczorową porą z prośbą o odczyty Kronik Akaszy. Uwielbiam takie gorące ad hocowe prace. Jest w takich prośbach duża potrzeba zmiany, energia i motywacja zmiany. Niewygoda emocjonalna albo trudność w decyzji. Odwaga!

Zostać czy odejść ze związku?
Co zrobić z trudnymi klientami/szefem?
Dlaczego tracę pracę?
Wciąż się kłócę z partnerem/partnerką.

W zalążku obrazu, jaki często wyłania się w takich sytuacjach, pokazuje się WAŻNA dziecięca rana i trudne sytuacje z wczesnych lat życia. Strategie radzenia sobie w sytuacji przemocy lub obojętności.

Dziecko w nas potrzebuje zobaczenia, powrotu do tamtej sytuacji, uzdrowienia sytuacji nadużyciowych i bolesnego zaniedbania dziecięcych potrzeb.

Pole rany konstruuje w dorosłym życiu takie sytuacje, które powielają sytuacje z przeszłości, a dorosły w nas czuje się zagubiony i potrzebuje zrozumieć, dlaczego takie trudności się zdarzają.

TO MOŻNA UZDRAWIAĆ I OŚWIETLAĆ ŚWIADOMOŚCIĄ I NASZĄ MIŁOŚCIĄ TU I TERAZ

W takiej sytuacji wspólnie z Klientem/Klientką wędrujemy do przeszłości, dajemy Dziecku z Wtedy możliwość kwantowego ukojenia, wprowadzamy ratownika/wypowiadamy ukryte, zabieramy z trudnego miejsca do teraz. Uwalniamy emocje.

Pole dziecięcych ran ma często wiele warstw i może się przejawiać wielokrotnie i nie jest wstydem wracać do niego wielokrotnie w różnych kawałkach i odsłonach, mimo przebytych terapii.

Twój umysł potrzebuje zrozumieć, tak!
Twoje wewnętrzne dziecko potrzebuje ukojenia, wysłuchania, tak!
Twoje tu i teraz może być lżejsze, tak!

Zdjęcie: Ricardo Moura, unsplash

EMOCJA POTENCJAŁEM I TROPEM

Emocje to adekwatna reakcja na otoczenie i/lub zapis historii z przeszłości.

Gdy w życiu pojawia się coś trudnego albo nowego, pojawia się w nas emocja, najczęściej trudna. I to ta emocja jest pomostem do akcji lub historii z potencjałem uzdrowienia.

Emocja to zapis historii lub informacja, jak się mam z tym, co się dzieje. Nić Ariadny do sedna.

Dusza przeżywa swoje losy i przytrafiają się jej różne historie, ale przeważnie szuka równowagi między dobrem i złem, między szczęściem i nieszczęściem, między stymulacją i nudą itd.

Gdy dusza formuje się w ciało, dzieje się to w rodzinie, która odpowiada jej dziejom duszy i potrzebie równowagi. Innymi słowy rodzina podaruje genetycznie takiemu ciału dokładnie takie tło, jakiego potrzebuje. Rodzice takiej Istoty wychowają je zgodnie z tymi potrzebami.

Zatem jeśli dusza potrzebuje przeżyć np. radość, wrodzi się w rodzinę, w której będzie miała okazję w pełni przeżyć między innymi tę emocję. Jeśli na przykład potrzebuje bycia ofiarą, zadziewają się sytuacje nadużycia.

Powyższe myślenie zawiera teleologiczne twierdzenia w duchu New Age. Może być jednak tak, że klucz trafia do zamka, a rzeka spływa po zboczu tam, gdzie jej łatwiej, nie zatrzymując się na przeszkodach.

Tak już jest.

Na poziomie ludzkiej percepcji jest wina, odpowiedzialność, niewinność, pomoc.

Na poziomie emocji – dużo przeżyć i osobowość, która się uczy.

Na poziomie rodu – historie, które programują działanie potomków.

Jeśli emocja jest czymś więcej niż reakcją na sytuację zewnętrzną, a więc przychodzi „jakby znikąd”, wskazuje ona na to, że jest jakiś przeszły temat. A do nas należy decyzja, czy chcemy tę emocję przepuścić przez siebie i intencjonalnie zajrzeć w ten temat.

Są więc co najmniej 3 poziomy historii i ich uzdrowienia:

  • dzieciństwa – np. terapia, praca z wewnętrznym dzieckiem, bliska rozmowa z przyjacielem, intymność relacji miłosnej
  • rodu – np. ustawienia systemowe metodą Berta Hellingera
  • dalekich rodowych pamięci (zwanych wcieleniami) – rytualna praca i wgląd, intencjonalne żegnanie i odsyłanie do światła (dzięki np. informacjom z kronik Akaszy, metod jest wiele)

(niektórzy do powyższej listy dodają światy równoległe i inne linie czasowe)

Czasem wystarczy przepuścić emocję i nie musimy wiedzieć, co się wydarzyło. Zdarza się, że bardzo chcemy „przepuścić taką emocję, ale dochodzi do blokady. Gdy pojawia się taki opór w jej przepuszczeniu – dobrze się wesprzeć na kimś, kto trzyma przestrzeń, pomoże zrozumieć umysłowi, pomoże w tym, żeby przekroczyć granicę kontroli. Czasem emocje są przerażające dla potrzeby kontroli.

Coraz więcej osób na świecie jest gotowych uzdrawiać kwantowo, skracając czas emocji. Jednak czasem jest tak, że umysł i ciało potrzebują nadążyć i dożyć dane doświadczenie.

Czasem potrzebne jest także nazwanie, zrozumienie, połączenie czucia z myślą i słowami.

Zdjęcie: Kat J (unsplash.com)

NEUROTYCZNE GŁOSY RODZICÓW W GŁOWIE

„Pewnego ranka spacerowałam z babcią po lesie. Wokół niezwykłe piękno i spokój. Byłam wtedy małą, zaledwie czteroletnią dziewczynką. Nagle dostrzegłam coś bardzo dziwnego – linię biegnącą w poprzek drogi. Tak mnie zaciekawiła, że podeszłam bliżej. Chciałam jej dotknąć. W tym momencie babcia tak głośno krzyknęła. Zapadło mi to w pamięć. Przez drogę sunął ogromny wąż.

Wtedy po raz pierwszy w życiu naprawdę odczułam strach – nie miałam jednak pojęcia, czego powinnam się bać. Właściwie przestraszyłam się głosu babci. A wąż szybko odpełzł dalej.

To niesamowite, jak rodzice i inne osoby z otoczenia zasiewają w człowieku strach. Na początku jest się tak niewinnym, nieświadomym.

(…)

Matka miała obsesję na punkcie porządku i czystości – po części z powodu partyzanckiej przeszłości, choć możliwe, że była to także reakcja na chaos panujący w jej małżeństwie. Budziła mnie w środku nocy, jeśli uznała, że leżę niechlujnie, kłębiąc pościel. Do dziś śpię całkowicie nieruchomo, po jednej stronie łóżka – gdy rano wstaję, wystarczy jedynie lekko je wygładzić. Gdy nocuję w hotelach, nikt by się nie domyślił mojej obecności.

(…)

Nocami prześladował mnie bardzo męczący koszmar związany z symetrią: we śnie byłam generałem dokonującym inspekcji szeregu idealnych żołnierzy. Odrywałam jednemu guzik munduru i cały porządek się burzył. Budziłam się spanikowana. Tak się bałam naruszyć symetrię.

W innym powracającym śnie wchodziłam na pokład samolotu, by się przekonać, że jest zupełnie pusty – nie ma żadnych pasażerów. Pasy bezpieczeństwa leżały równo na wszystkich fotelach z wyjątkiem jednego. Ten drobny przejaw dezorganizacji wpędzał mnie w panikę, jakby wynikał z mojej winy.”

„Pokonać mur. Wspomnienia.” – Marina Abramović

Wewnętrzne figury w naszych przestrzeniach mentalnych, które…, jak nasi opiekunowie z dzieciństwa, domagają się od nas:

Porządku

Osiągnięć

Strategii

Bezpieczeństwa

Planu

Jak je poznać i zobaczyć ich tajemnice. Jak je wykorzystać do służącego nam życia. Zharmonizować z innymi subosobowościami? Jak je przyjąć jako części nas samych.

Jakości, które nieśli nasi rodzice często są wzajemnie sprzeczne.

Istniejesz, żeby je w sobie połączyć. Jak ogień i woda łącząc się stwarzają parę, która unosi się wysoko do nieba!

Zdjęcie: Victor Grabarczyk, unsplash.com

„BÓJ SIĘ I RÓB” ORAZ „PORADŹ SOBIE ZE STRESEM”, CZYLI SPOSÓB NA TO, JAK PRZESTAĆ SŁUCHAĆ SIEBIE

„BÓJ SIĘ I RÓB” ORAZ RADZENIE SOBIE ZE STRESEM to najszybsze sposoby na to, żeby przestać słuchać siebie. Od wczesnych lat szkolnych edukacja i kapitalizm oparty o ideę wzrostu i wszelkie „coraz więcej” uczą nas, że życie bez stresu jest niemożliwe. Uczy się nas, jak ignorować lęk i nie słuchać go. Bać się i działać mimo to. Nic dziwnego. System szkolny i większość prac, które wykonujemy są stresujące. Bez uczniów i pracowników wykonujących to, czego się od nich oczekuje, system by padł. Mówię tu o stresie powodowanym przez to, jak działamy i jakich „wyzwań” się podejmujemy, czując, że „nie ma przecież innej drogi”. Wielu z nas poddaje się treningowi i walczy o najlepsze oceny, najlepiej zdane matury, najlepsze uczelnie, najwyżej płatne prace, awanse, podwyżki, zagraniczne wakacje, własne mieszkania, większe mieszkania, domy, domki za miastem, większą popularność, oryginalność, wyróżnienie się, …

Ale… Czy rzeczywiście życie bez stresu jest niemożliwe? I nie mówię tu o naturalnych, wiecznych, losowych sytuacjach, jak śmierć bliskiej osoby, śmiertelne/chroniczne choroby nasze lub bliskich, dotkliwe straty i rozstania. W końcu są to przemyślenia człowieka Zachodu w dniach pokoju.

Mówię o stresie, który wybieramy, podążając za ambicjami i marzeniami, które niekoniecznie wynikają z naszego serca, ale właśnie z ambicjonalnego głosu tzw. superego, opartego o „muszę”, „bez tego będę nikim”, „bez tego moje życie nie będzie nic warte”…

A ciało do nas mówi. I lęk do nas mówi. Często mówią, że tego nie chcą. Mówią do nas napięciami, chorobami, mandatami za przekroczoną prędkość, wypaleniem zawodowym, niechęcią do życia, depresją.

Gdy jedna Twoja cześć bardzo czegoś chce, a inna bardzo się boi, pijesz kawę, sięgasz po cukier i używki, czasem leki psychotropowe, idziesz na kolejną imprezę w piątek. To są Bogu ducha winni i skuteczni towarzysze, którzy dają wytchnienie w sytuacjach stresu, bo przecież decydujesz się nie słuchać lęku i sięgać po swoje plany.

Często mówi się, że stres i lęk są atawistyczną, czyli jakby nieadekwatną, jak kość ogonowa, reakcją na zagrożenie. Bo przecież jaskiniowcy, spotykając w lesie zagrażające zwierzę, uciekali, więc potrzebowali wyrzutu adrenaliny. Uciekali. A dlaczego my przestaliśmy uciekać i udajemy, że to, co wybieramy jest wyzwaniem, a nie zagrożeniem, ze stresem trzeba sobie radzić? Dlaczego zaczęliśmy przekłamywać to, czego doświadczamy?

LĘK MOŻE BYĆ INFORMACJĄ, ŻE COŚ JEST NIE TAK, A TA DROGA, MIEJSCE LUB LUDZIE NIE SĄ DLA CIEBIE. POTRZEBUJEMY PRZESTAĆ TRAKTOWAĆ LĘK I STRES JAKO PROBLEM SAM W SOBIE. POTRZEBUJEMY ZACZĄĆ SŁUCHAĆ LĘKU JAK PRZYJACIELA. NAUCZYĆ SIĘ Z NIM BYĆ, BEZ DALSZEGO SIĘ TRIGGEROWANIA.

Proponuję Ci eksperyment – przyjrzyj się, proszę, obszarom/działaniom/ projektom w Twoim życiu i zobacz, które Cię stresują. Jaki głos namawia Cię, żeby przy nich trwać? Co każe Ci nie słuchać głosu lęku? Wokół których z nich pojawia się najwięcej sięgania po chwile wytchnienia zmieniające stan świadomości (np.używki)?

Większość z nas, mieszkańców Zachodu, skutecznie zinternalizowała kapitalizm i często płynie on w naszych żyłach. Ale serce, gdy oczyścić je z krwi, jest białe. Świetliste. Chce tego, co sprawia radość, relaksuje i daje szczęście.

Z miłością. ❤️

zdjęcie: unpsplash.com

RANA UPOKORZENIA I BYCIE SAMYM/SAMĄ DLA SIEBIE OPRAWCZYNIĄ/OPRAWCĄ

Często spotykam na swojej drodze Klientów z doświadczeniami przemocy fizycznej i psychicznej w dzieciństwie. Bardzo mnie porusza towarzyszenie im w drodze uzdrowienia i pokochania siebie. Uzdrowienia ran, na ile to możliwe na dany moment. Rana upokorzenia jest szczególna.

Spotkałam się kiedyś z poglądem, że głębokich dziecięcych ran nie da się zapomnieć, uzdrowić w pełni. Można jedynie spotykać się z nimi w różnych odsłonach i uczyć się zadbać o siebie w tu i teraz, w kontekście tego, co było. Być może to prawda. Rany te bowiem odnawiają się od czasu do czasu, w różnych odsłonach. Nie znaczy to, że nie warto, jeśli to konieczne, intencjonalnie podejmować akcji w celu ich uzdrowienia. To jest droga, która ma cel na horyzoncie. Być może nigdy się tam nie dojdzie, ale warto patrzeć na ten horyzont i w razie możliwości robić kolejne kroki.

To często są graniczne doświadczenia, z którymi jako dziecko nie byli w stanie sobie poradzić bez wsparcia dorosłych. Latami zmuszeni byli funkcjonować w trójkącie oprawcy, ofiary (rodziców) i ratownika, będąc wrzucanym w jedną z tych ról w związku miłosnym miejscu pracy itp. (i to powtarzanie sytuacji traumatycznej zazwyczaj jest powodem szukania pomocy) …

Są to często osoby, które w dorosłości same nie chcą stosować przemocy. Wychowują dzieci bez przemocy, dobrze funkcjonują zawodowo i budują w swoim odczuciu mniej lub bardziej udane relacje miłosne.

Przez wiele lat mają poczucie wybaczenia swoim rodzicom doznanych krzywd. Sytuację z dzieciństwa uważają za przepracowaną lub niemającą wpływu na nich teraz. Nie potrafią złościć się na swoich rodziców albo w ogóle złościć, a w trudnych momentach przejmuje ich silna złość, której nie potrafią sobie wybaczyć. Często też postrzegają samych/same siebie jako silne i sprawcze osoby dobrze radzące sobie z życiem.

rana upokorzenia
Fotografia: pixabay.com/unsplash.com

Co jednak pozostaje/pojawia się trudnego, to:

zaburzenia odżywiania (przejadanie się i/lub drakońskie diety/posty)

– wybuchy gniewu, okresy depresyjne, silny lęk

– uczucie wewnętrznego cierpienia, brak sensu życia, brak celu i umiejętności bycia szczęśliwym- bycie bardziej dla innych niż dla siebie, branie odpowiedzialności za emocje innych, odciążanie innych kosztem siebie i/lub kompulsywne uciekanie w towarzyskie sytuacje

– symptomy fizyczne (autoagresywne choroby układu immunologicznego, nowotwory)

– negatywne myśli i odczucia w stosunku do własnego ciała, brak kontaktu ze swoim wnętrzem i potrzebami ciała

– nienawiść do siebie i niska samoocena

– zmęczenie

– ucieczka w pracę i nadmierna ambicja

– ignorowanie własnych potrzeb/niewidzenie ich- poczucie wstydu wokół autentycznych potrzeb i bycia sobą przy innych

– nieświadome wybieranie pracy, która jest przekraczająca, stresująca i zawiera w sobie element relacji z mobbingującym przełożonym, na którego aprobatę „trzeba” zasłużyć- dążenie do bycia ideałem, nienawistne myśli i emocje do samego siebie, gdy się od niego odbiega

– poczucie wewnętrznego rozbicia na wiele subosobowości, w której łatwo dostrzec figury ofiary, oprawcy i ratownika

– samoobwinianie się

– nieumiejętność bycia słabym, proszenia o pomoc i odpoczywania.

Proces zdrowienia z rany upokorzenia

Proces zdrowienia i dostrzegania w sobie rany jest długi (zwłaszcza, gdy w grę wchodzi rana upokorzenia). Kontaktowanie się z wielokrotnie niewyrażonymi emocjami, głównie lękiem, smutkiem, złością i poczuciem osamotnienia jest ważnym początkiem. Kolejnym krokiem jest dostrzeżenie w sobie trzech figur, którymi bywa się wobec siebie i innych – ofiary, oprawcy i ratownika. To długie, poruszające serce wracanie do siebie, a następnie budowanie siebie na nowo. Powrót do wrażliwości i słuchania siebie. Zadbania o siebie.

Najbardziej istotne jest dostrzeżenie samoupokarzania się i budowanie poczucia bycia ważnym dla samego siebie, tak ważnym, jak może nigdy nie było się dla swoich opiekunów z dziecinstwa.

Jako dzieci przeważnie cierpimy nie ze względu na samo cierpienie, ale SAMOTNOŚĆ CIERPIENIA I BRAK WSPARCIA.

Nieprzyjęty wewnętrznie rodzic oprawca, z którym osoby z tą raną (rana upokorzenia) nie potrafią się zidentyfikować, najczęściej nieświadomie upokarzają siebie we własnej przestrzeni mentalnej – dochodzi do powstania subosobowości (silnego krytyka wewnętrznego) lub/i symptomów i chorób, których ofiarą się czują. Krytyk czy choroba stają na miejscu oprawcy.

Trudne dzieciństwo jest trudnym doświadczeniem i powrót do niego nie oznacza słabości ani użalania się nad sobą. Powrót do trudnych momentów może pozwolić nam zobaczyć w sobie cierpienie i to, kim sami dla siebie się staliśmy. Oznacza większą samoświadomość i kojenie wewnętrznego dziecka, które czeka na opiekę i nie chce być dalej upokarzane dietą, perfekcjonizmem i krytykowaniem samego siebie, udawaniem, że nic się nie stało…

Jeśli mogę Cię wesprzeć w tej drodze, zapraszam do kontaktu w sesjach indywidualnych lub udziału w moich cyklicznych ustawieniach systemowych.

Gorąco polecam też książkę „Bądź sobą. Wylecz swoje 5 ran” – Lise Bourbeau.

Każdego dnia zapytaj siebie, co czułego dzisiaj mogę zrobić dla siebie.

Ps.: Poniżej utwór, w którym słowa pięknie zwracają się do naszego wewnętrznego dziecka.

Z miłością 

Ola Mazaraki

❤️

PEŁNIA – GDY IDZIESZ NOWĄ DROGĄ DLA TWOJEGO RODU

Dzisiaj śniło mi się, że mój Tata wyznał mi, że tak naprawdę mam innych rodziców i pokazał mi ich. Tatą okazał się przywódca klanu motocyklistów – silny mężczyzna z brodą, jadący Harley-Davidsonem. A mamą blondynka z długimi blond włosami, sławna i pewna siebie aktorka. Po przebudzeniu byłam oczarowana i próbowałam poczuć, jak by to było mieć takich rodziców. Kim byłabym, gdybym miała takich rodziców? I momentalnie poczułam, że to byłby jakiś rodzaj zdrady wobec moich faktycznych Rodziców, że zostawiłabym i Ich i zdradziła: Ich sposoby życia, Ich problemy i sposoby funkcjonowania w świecie. Niewdzięczność! Ale… przyszła myśl, że i tak żyję inaczej niż Oni. Buduję inne związki, nie zdecydowałam się na dzieci, wybieram wolny zawód bez etatu, mam przekonania i sposoby na życie, których oni nigdy by nie wybrali. Często w ostatnich latach czułam, że na jakimś poziomie Ich zostawiam.

Ale… Chwilę potem przyszedł mi do głowy obraz. Moi prawdziwi Rodzice za mną. Tata po prawej, Mama po lewej. A Ci nowi, ze snu z przodu. Podają mi ręce i prowadzą do nowego. Otworzyła się we mnie nowa przestrzeń, do której oddychałam. Zaczęły przychodzić dawno nie przywoływane wspomnienia. Mój Tata, który opowiadał mi, że w młodości jechał na motocyklu z kolegą i mieli wypadek. Od tego czasu bał się motocykli. Często czułam w Nim potrzebę bycia w ruchu, mobilności i wolności, których, miałam wrażenie, nie zrealizował. I Mama – która chciała pójść do szkoły artystycznej, ale Jej Rodzice nie zgodzili się i nie mieli na to pieniędzy. Często mówiła mi, że ma żal za tym marzeniem.

I nagle przyszedł wgląd. Może ja właśnie żyję życiem, którym Oni nie mogli. Może właśnie mogę teraz poczuć, że wspierają mnie na tej nowej drodze. W Nowym, nieznanym. A lęki, schematy myślenia i hamulce, które czasem czuję, mogę właśnie powoli zostawiać za sobą.

Usłyszałam takie zdania.

Już możesz tak, jak my nie mogliśmy.

Chcemy dla Ciebie najlepszej dla Ciebie przyszłości.

Wow, pomyślałam, że to mój Tata przysłał mi Nowych Przewodników we śnie. Wolnych, realizujących marzenia. Nowe jakości, które wskażą mi drogę. Potencjalności, które w nich zostały zakłócone. Że to tak naprawdę oni, ale czyści, bez trudności, które ich przerosły.

Gdy zeszłam na dół, zobaczyłam, że moja kotka przyniosła mi umierającego ptaka z ogrodu. Dumna z siebie przyniosła pokarm dla nas. Coś musi umrzeć, żeby młode mogły się spełnić. Tak to poczułam. Chociaż w sercu żal tej wystraszonej Istotki. Pochowałyśmy ją pod sosną. Tego dnia na mazurskich drogach minęłam kilkunastu motocyklistów, słuchając „Easy Ridera”.